Czy Was też irytuje pojawianie się w sklepach letnich kolekcji w styczniu, a kiedy jest jeszcze upalnie wymiana garderoby w witrynach na kolekcje jesienno – zimowe? Jak sądzę to efekt uboczyny bycia fast w modzie – super fast.

Czas pandemii to ewidentnie czas szukania sensu w modzie przez tych, którzy modę tworzą i dal których moda to magia i pole eksplorowania kreatywności. Niestety wielbiona przez ekonomistów OPTYMALIZACJA kosztów wszędzie, gdzie tylko można doprowadziła do zamiany tego pięknegi sektora w szkodliwy dla środowiska i ludzi przemysł.

Ludzie ze świata mody zaczynają coraz bardziej dostrzegać jak wiele cennych umiejętności, praktyk i potrzeb zostało zniszczonych. Oczywiście reakcje są bardzo różne i wiążą się jak sądzę z rolą jaką do tej pory się pełniło w przemyśle mody. Niemniej jednak warto podkreślić, że coraz więcej głosów wspiera ideę zrównoważonego rozwoju.

Słyszałam już wypowiedzi Anny Wintour – redaktor naczelnej amerykańskiego Vogue-  która w wywiadzie przyznała, że lockdown to dobra okazja by zastanowić się w jaki sposób chcemy odbudowywać branżę, jak ta moda ma wygladać? I dodaje, że konieczne jest zwolnienie tempa oraz skupienie uwagi na zrównoważonym rozwoju.

Kilka dni temu Simon Porte Jacquemus, Francesco Risso i Kerby Jean-Raymond podczas spotkania Vogue Global Conversations, dyskutowali o pozbawionym sensu tempie projektowania nadmiernej liczby kolekcji.

„Zrobienie jednego gobelinu zajmuje kilka godzin – to tempo inne od normalnej produkcji ubrań. Musimy strzec rękodzieła. Przy obecnym tempie pokazów rzadko jest miejsce na kreatywność, a co dopiero na czasochłonne rękodzieło. – Tygodnie mody stały się nieprzystępne, a większość gości siedzi z nosem w telefonie zamiast oglądać pokazy… Musimy sprawić, aby doświadczenie stało się znów emocjonujące.” Francesco Risso

Ale wyraźnie widać, że to nie pojedyncze głosy zmęczonych – „fast tempem” –  ludzi sektora mody. Od dłuższego czasu nabrzmiewa przekonanie, że moda przez duże M, nie daje już tyle satysfakcji co kiedyś, że trudno się modą cieszyć, kiedy wiemy ile szkód wyrządza. A czas pandemi zdaje się być okresem, dzięki któremu, osoby naprawdę kochające modę – twórcy mody (nie handlowcy) – dostrzegają szane na fundamentalne zmiany, na powrót do dobrych praktyk. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że oni, podobnie jak coraz większa liczba konsumentów, nie ma już ochoty być jedynie pionkiem w tej fatalnej grze jaką jest SZYBKA MODA.

Dokładnie tydzień  temu grupa projektantów, której przewodzi Dries van Noten,  wystosowała otwarty listy do sektora mody, z apelem o rozsądek w kreowaniu sezonowych kolekcji i timingu ich „wypuszczania” na rynek. Jak twierdzą projektanci, praktyka dostaw kolekcji zimowych w lecie, a letnich w styczniu jest totalnym nieporozumieniem.

„To nie jest normalne kupować zimowe ubrania w maju, ani pracować z zespołem projektantów nad kolekcją, która trafia do sklepu półtora miesiąca przed zniżką na 50 procent.” Dreis van Noten w wywiadzie dla Vogue

 Podpisani pod listem projektanci sugerują by cała branża wykorzystała lockdawn do przemyślenia w jaki sposób zmienić przemysł odzieżowy oraz sprawić by MODA była bardziej odpowiedzialna i reagowała  na rzeczywiste potrzeby klientów.

W liście wyróżniono dwa wątki, które w skócie nazwałabym SLOW DOWN I LESS WASTE.

Pierwszy odnosi się do dostarczania sezonowych ubrań (jesienno zimowych i wiosenno letnich) w adekwatnej porze roku. Trzeba przyznać, że w obecnej sytuacji, taki ruch zdecydowanie pomógłby rozwiązać problem zalegających w magazynach ubrań. Sugnatariusze listu piszą wprost, że chcieliby przenieść sezon jesienno-zimowy z powrotem na zimę (sierpień/styczeń )a  sezon wiosenno-letni z powrotem na lato ( luty/lipiec) oraz stworzyć bardziej zbalansowany strumień dostaw w całym sezonie, aby  zapewnić element świeżości, ale także dać ludziom więcej czasu na to by zatęsknili za czymś nowym.

Drugi kierunek, nazwijmy go LESS WASTE, miałby opierać się na rezygnacji z niepotrzebnych produktów, co jednoznacznie wiązałoby się z mniejszą liczbą odpadów z tkanin i tych w magazynach, ale również minimalizacją podróży służbowych, przestawienia się na wirtualne showroomy oraz dokonaniem audytu pokazów mody i dostosowaniem ich do zrównoważonych modeli.

„Mamy nadzieję, że – pracując razem- te kroki pozwolą naszemu przemysłowi stać się bardziej odpowiedzialnym za nasz wpływ na klientów, na naszą planetę i na społeczność modową oraz przywrócić magię i kreatywność, które uczyniły modę tak ważną częścią naszego świata.” fragment otwartego listu do sektora mody.

Na stronie przybywa sygnatariuszy tego wymownego listu, choć warto podkreślić, że brakuje wśród nich przedstawicieli głównych graczy na rynku, które mogłyby mieć duży wpływ na zmianę. Czy zatem możemy liczyć na to, że moda zaciągnie hamulec? Jak mniemam, wszystko zależy od mobilizacji całej branży, ale list jest już sygnałem, że „coś w trawie piszczy”.

 

Źródła: Designers Revolt Against the Shopping Cycle, New York Times oraz It’s Time to Reset the Fashion Calendar, The Cut