Marta Karwacka: Pani Ago, jest Pani młodą osobą – jak to się stało, że wybrała sobie Pani taki zawód? Taką branżę?

Aga Prus: Pomysł wziął się stąd, że dziadek był szewcem, tata jest szewcem – tata uczył się rzemiosła od mojego dziadka – swojego teścia. Kiedy był na studiach zaczął terminować w pracowni dziadka na Nowym Świecie w Warszawie. Spodobało mu się, bo zawsze miał zdolności manualne. Ja z kolei skończyłam ASP.

Czy rodzina oczekiwała, ze Pani, mówiąc kolokwialnie „przejmie ten biznes”?

Nie było w rodzinie nacisków, żebym się tym zajęła. Wydaje mi się nie tylko dlatego, że szewstwo nie kojarzy się z zawodem kobiecym. Zresztą nie ma kobiet szewczyń. Oczywiście są Panie zajmujące się naprawami, ale jeśli chodzi o wykonanie buta od zera to jest stricte męski zawód. Między innymi dlatego, że to zajęcie wymaga siły, to jest praca z klejem, ręce się bardzo niszczą – chcę przez to powiedzieć, że jest to raczej taka „brudna robota”, do której nie tyle kobiety się nie nadają, ale stereotypowo nie wpisują się w ten zawód.

Znalazła Pani jednak dla siebie miejsce w tym męskim świecie…

Tak, ja sobie wymyśliłam, że w tym świecie jest wolne miejsce dla projektantki. Zauważyłam, że brakuje tego ogniwa. Kiedyś moja szwagierka in spe chciała by mój tata zrobił jej buty na ślub, ale nie miała pomysłu jak one miałyby wyglądać. W pracowni nie było wówczas osoby, która by klientowi doradziła i poprowadziła przez ten proces. I wtedy właśnie przyszła po poradę do mnie.

To był moment, w którym zakiełkowała myśl by zająć się tym na stałe?

Tak, wtedy uznałam, że mogłabym się tym zająć. Tym bardziej, że jest tata który zna się na szewstwie. A dodatkowo ta myśl zbiegła się z tym, że planowałam założyć własną firmę. Stwierdziłam, że trzeba spróbować.

Jaką miała Pani wizję firmy?

Zależało mi na tym, żeby to było rzemiosło z prawdziwego zdarzenia, by buty powstawały taką samą metodą jak powstawały kiedyś. Oczywiście nie do końca, bo dziś używamy klejów syntetycznych, a dawno temu używano klejów kostnych. Ale poza tymi drobnymi zmianami w technologii – to tak naprawdę mogę powiedzieć, że pozostałe elementy są bez zmian powiedzmy od 100 lat.

Miała Pani styczność z butami z początku XX wieku?

Tak, koleżanka przyniosła mi kiedyś buty z lat 20-tych XX wieku. Wiem o tym, bo były sygnowane, wykonane zostały w jednej z warszawskich pracowni, która już nie istnieje i zostały zrobione dokładnie w taki sam sposób w jaki my wykonujemy buty w naszej pracowni.

W takim razie, nie mogę nie zapytać… Czym się różnią buty, które możemy kupić w sklepie od tych, które wykonywane są zgodnie ze starym rzemiosłem?

Poza tym, że to jest but wykonany ręcznie to wartości na pewno dodaje mu fakt, że jest wykonany na miarę. Klienci właśnie dlatego do nas trafiają. Nie chodzi o to, że jest personalizowany, czyli że można sobie wybrać kolor, albo że są połówki rozmiarów więc jest większa szansa dopasowania buta do swojej stopy. Chodzi o to, że but od zera powstaje na indywidualnych kopytach.

Czy coś jeszcze?

Przy butach robionych rzemieślniczo do całej konstrukcji buta używa się tylko i wyłącznie skóry. W butach produkowanych na skale przemysłową, nawet topowych marek buty tzw. podpodeszwa jest wykonywana z materiałów papieropodobnych. W butach produkcyjnych często także podeszwy pomimo tego, że jest napisane „genuine lether” to jest nazwijmy to mielonka. Z różnych fragmentów skóry zrobione są płyty, których używa się jako podeszwy. Efekt jest taki, że są one dużo bardziej ścieralne. Skóra lita jest dużo twardsza, przez to oczywiście też droższa. W naszych butach to jest w pełni skóra, co ma wpływ na to jak i czy stopa oddycha. Podeszwa jest ze skóry, obcas też jest zbijany ze skóry, oczywiście cholewka jest skórzana, podszewka i wyściółka także. I co ważne, tego typu buty można naprawiać.

Tylko dobrych szewców coraz mniej …

Generalnie kultura naprawiania rzeczy trochę ginie – oczywiście wynika to także stąd, że niektóre rzeczy są w taki sposób produkowane żeby ich się nie dało naprawić. Przy butach  wykonanych ze skóry, jeśli cholewka jest w dobrym stanie to można je naprawiać. Podeszwy można uzupełniać, obcasy odtwarzać, także żywotność takich butów  – jeśli się o nie dba – jest większa od butów produkcyjnych.

Wspomniała Pani o indywidualnych kopytach? Czy to oznacza, że każda para kopyt, które ma Pani w Pracowni należy do konkretnych klientów?

Tak, na każdej są nazwiska klientów. Tworząc but uwzględniamy  wymiary stóp oraz jej specyfikę. Chodzi na przykład o to, że są klientki, które mają stopę węższą niż standardowa. W takich przypadkach kobiety w sklepach często kupują buty za krótkie żeby stopa była na tyle ściśnięta „na długość” by nie wypadała. Dlatego, dostosowanie buta do szerokości stopy jest ważne, ale poza tym, trzeba pamiętać, że to tylko czubek góry lodowej, bo na przykład każdy ma kostkę dużego palca w innym miejscu i kostkę małego w innym miejscu, stopy mają także różną długość palców.

Muszę przyznać, że nigdy o tym nie myślałam w ten sposób …

Zazwyczaj w sklepach but się kupuje tylko na długość, nie bierze się pod uwagę tych wszystkich wymiarów i różnic o których wspomniałam. Oczywiście w przypadku płaskich butów wiązanych jest mniejszy problem, ale przy butach takich jak czółenka to już but musi być dopasowany w każdym miejscu. Przy butach na obcasie bardzo istotne jest umiejscowienie kostek. But, nazwijmy to „sklepowy” jest robiony na uśredniony wymiar stopy, a każdy ma inną odległość od palca do kostki i od kostki do pięty. Jeżeli ktoś ma krótkie palce to kostka buta sklepowego wypada nie w tym miejscu co powinna tylko jest przesunięta o przodu.

Co to oznacza?

To oznacza, że but jest niewygodny. Przez brak odpowiedniego podparcia stopy but jest niestabilny.

To jest też tak, że niektóre osoby, wpisują się w ten standard sklepowy i im prawdopodobnie jest wygodnie w butach ze sklepu. Jeżeli mają stopę odpowiednią wymiarowo tzn. nie jest za tęga ani za wąska to but nie uwiera i nie spada. Myślę, że takie osoby nie mają potrzeby by kupować buty szyte na miarę, bo te ze sklepu są dla nich wygodne. To jest grupa klientek, która mogłaby trafić do nas bardziej z przekonania niż z potrzeby.

Czy to indywidualne podejście do klienta oznacza także, że oferujecie Państwo inne modele butów niż powszechnie dostępne?

Tak, my zrobiliśmy nasze własne modele kopyt na różne typy obuwia tj. na obcas w różnych wysokościach, płaskie damskie i trzy modele płaskich męskich z różnymi noskami. Oczywiście są firmy, które produkują kopyta i zaopatrują firmy obuwnicze, ale my woleliśmy mieć swoje modele.

Co jest najtrudniejsze w tej pracy?

To, żeby połączyć ergonomię z urodą. Szczególnie przy damskich butach, bo  często są tak wymyślone by były ładne, ale już niekoniecznie wygodne. Do nas klientki przychodzą po to by but był wygodny, ale także by też estetycznie i ładnie wyglądał, żeby to nie był but ortopedyczny.

Jak to ortopedyczny? 🙂

Gdybyśmy zrobili taki naprawdę wygodny but na obcasie to musiałby być – odpowiednio do układu palców – szeroki z przodu. Wyglądałby nieciekawie.

Chciałabym dopytać o osoby, które do Was przychodzą. Kim są Wasi klienci?

Większość naszych klientów to Ci którzy o nas gdzieś usłyszeli, ludzie z polecenia lub osoby, które mają już w naszej pracowni swoje kopyta i wracają po kolejne buty. Wydaje mi się, że w ostatnich 4 latach na tyle dużo ukazało się o nas artykułów i zrobiliśmy na tyle dużo par butów (około 200 par) że wieść o nas się zaczęła rozprzestrzeniać.

Czy da się ich jakoś pogrupować?

Ja bym podzieliła naszych klientów na 3 grupy.

Jedna to osoby kupujące buty na śluby – to jest dobra okazja by zamówić buty na miarę i potem je jeszcze wykorzystać. Kobiety są zdecydowanie mniej skore by wydawać dużo na buty bo lubią mieć ich dużo. Druga grupa to osoby z nietypowymi stopami, np. takie, które wypadają ze „sklepowej” rozmiarówki. Mamy klientki które mają rozmiar 32 i takie które mają rozmiar 44. Trzecia grupa to osoby, które przychodzą z przekonania – to na razie jest najmniej liczna grupa, ale jest tych osób coraz więcej. Jest tu więcej mężczyzn niż kobiet. Mężczyźni są bardziej skłonni by wydać więcej pieniędzy na dobry jakościowo produkt.

A kobiety nie?

Kobiety bardziej podążają za trendami, lubią mieć co chwilę nowy model butów, inaczej też postrzegają wydatki na poszczególne części garderoby. Panie są w stanie wydać fortunę za sukienkę ślubną, ale mają opory by zapłacić więcej za dobre buty. Paradoks polega na tym, że – zaryzykuję stwierdzenie – wykonanie dopasowanych do stopy, solidnych butów jest trudniejsze od uszycia sukienki i czasem może być też droższe.

Mam w pamięci słowa wielu osób starszych, które twierdzą, że szyte kiedyś buty na miarę były bardziej wytrzymałe. Czy Pani się z tym zgadza?   

Częściowo tak. Powód jest bardzo prosty. Buty szyte na miarę wytrzymują dłużej, także z tego względu, że jeżeli but jest dobrze dopasowany do nogi to stopa tego buta nie zniekształca. Jeżeli but jest wystarczająco sztywny to także wpływa na jego trwałość, a jak jest dobrze dopasowany to ta sztywność nie przeszkadza. Dodatkowo, o czym już wspomniałam, buty wykonane w pełni ze skóry są bardziej trwałe.

Z jakim wyprzedzeniem należy składać u Państwa zamówienia? Jak długo trwa proces wykonywania butów?

Czeka się od miesiąca do dwóch, zależy to od tego czy w międzyczasie robimy przymiarkę czy nie. To zależy od rodzaju butów. Przy butach płaskich zazwyczaj nie robimy przymiarek, ale w przypadku butów na obcasie, tak.

Ile osób jest zaangażowanych w proces tworzenia butów?

Kilka osób. Ja projektuję, decyduję o tym jak ma ten but wyglądać. Tata zajmuje się konstrukcją, i przygotowuje kopyto na podstawie miary zdjętej ze stóp klienta. Potem cholewkarz szyje cholewki według mojego projektu, a na końcu szewc wykonuje buty – ćwiekuje cholewkę na kopycie, wyrabia pozostałe części buta, np. podpodeszwę, podeszwę, ustawia obcas, wykańcza – co trwa jeszcze kolejne kilka dni.

Koszt Waszych butów to min. 1500 złotych. Co się  składa na tę cenę?

Czas i konieczność zaangażowania kilku osób w proces tworzenia jednej pary butów. Jeżeli policzymy liczbę godzin roboczych potrzebnych do wykonania butów to okaże się, że ich koszt już przewyższa cenę butów w sklepie. Do tego dochodzą także materiały, wydatki związane z prowadzeniem firmy chociażby czynsz za lokal, nasza wiedza. Gdyby ktoś uczciwie policzył to wszystko to prawdopodobnie doszedłby do wniosku, że nasze buty są tanie. I proszę mi wierzyć, to nie jest biznes na którym się dużo zarabia. To jest raczej zawód przy którym trzeba mieć pasję i mieć z tego przyjemność.

Dziękuję za rozmowę.

 Autorką zdjęć jest Honorata Karapuda