Od kilku dni z uwagą śledzę komunikaty firm włączających się we wsparcie szpitali i medyków w walce z koronawirusem. Aktywność jest naprawdę imponująca, doceniam wiele inicjatyw, podobnie jak zapewne i tysiące konsumentów – ludzi, których przepełnia coraz większy lęk i obawa o przyszłość. To, na co zwracam uwagę w pracy z Klientami, to odpowiadanie na realne potrzeby społeczne i reagowanie na nie we współpracy z interesariuszami. Tylko wtedy strategia odpowiedzialności ma sens i nie jest greenwashingiem. I mam wrażenie, że szybka reakcja wielu firm w pewnym zakresie odpowiada temu założeniu.

O ile jednak tysiące osób z podziwem odnosi się do akcji szycia masek ochronnych, wsparcia finansowego szpitali, produkcji środków barkeriobójczych zamiast perfum, to komunikat „jeśli kupisz, to my przekażemy 10% – 20% na społeczny cel” dla coraz większej liczby osób jest już wątpliwy, a u niektórych budzi nawet „niesmak”. Takie komentarze zaczynają sie już pojawiać w social media. Ludzie czują się skonsternowani, bo z jednej strony cel jest słuszny, z drugiej jednak, w tym niepewnym czasie większość z nas woli nie decydować się na zakupy tzw. „drugiej i trzeciej potrzeby”.

Te działania niektórych firm mają swoją nazwę – to marketing społecznie zaangażowany (cause related marketing). W skrócie polega on na tym, że swoją usługę lub produkt firma łączy z akcją społeczną. Tym samym konsumenci mają możliwość włączenia się w konkretny projekt społeczny. Wszyscy są zadowoleni, firma sprzedaje swoje produkty, wypełniając przy okazji jeden z elelmentów swojej strategii odpowiedzialności, a konsumenci zaspokakają swoją potrzebę zaangażowania. W normalnych warunkach: good job!

Jest to zjawisko ważne, potrzebne, takie, do którego żywię dużą sympatię, ponieważ szereg tego typu projektów przyniosło wiele dobrego. To jednak nad czym się zastanawiam, to … czy startowanie z takimi akcjami sprzedażowymi w TYM MOMENCIE nie odbije się czkawką i czy w ogóle jest spójne ze społecznymi potrzebami?

Wiemy, że wiele osób powie „super, wow! – przecież to odpowiedzialna inicjatywa” i zrobi zakupy, ale warto zdawać sobie sprawę, że jednak znaleźliśmy się w nadzwyczajnej sytuacji, takiej, która nie miała miejsca nigdy. NIE WIEMY jak długo potrwa epidemia, nie wiemy czy będziemy mieli pracę, nie wiemy jak spłacimy kredyty, ograniczamy kontakty z ludźmi do minimum, ale WIEMY, że coraz większa liczba osób doświadcza lęku, stresu i niepewności o najbliższą przyszłość. Chcę tylko powiedzieć, że stosowanie tego typu narzędzi dzisiaj, w obecnych warunkach, powinno być bardzo dobrze przemyślane a szafowanie odpowiedzialnością jest ryzykowne. Ponadto sporo firm, które dziś inicjują te projekty, dotąd nie zwracało uwagi na swoją odpowiedzialność wobec pracowników, czy środowiska. Podjęcie takiej społecznej akcji, wysłanie sygnału „chcemy być odpoiwiedzialni” właśnie w tym szczególnym czasie (niepewności, koncentracji na zapewnieniu sobie i innym elementarnego bezpieczeństwa) to jednocześnie duże zobowiązanie wobec konsumentów na przyszłość. To wysłanie komunikatu: „chcemy być naprawdę odpowiedzialni, a nie tylko sprzedać produkty”. To deklaracja, że te firmy nie zatrzymają się w generowaniu pozytywnego wpływu, już po opanowaniu wirusa, ale zaczną naprawdę pracować nad swoimi strategiami zmiany, gdzie odpowiedzialność i zrównoważenie będą podstawą modelu biznesowego.

Nie oceniam, zwracam tylko uwagę i dalej obserwuję….