24 kwietnia 2013 w Bangladeszu runęła fabryka Rana Plaza w Bangladeszu, w której szyto ubrania dla największych marek odzieżowych. Pod gruzami zginęło tego dnia 1134 osoby – to były czyjeś matki, siostry, przyjaciółki, córki, ojcowie, kumple, bracia. 1134 rodzin pogrążyło się w żałobie. Dla 1134 rodzin skończył się świat. To nie był przypadek, pracownicy codziennie z lękiem spoglądali na pękające ściany, wiedzieli, że konstrukcja się sypie. Ale ważniejsze od bezpieczeństwa były zlecenia dla globalnych marek, by wykonać je jak najtaniej i jak najszybciej – wszystko po to by marki mogły wrzucać 52 kolekcje / dropy w roku, wszytko po to by zachodni konsumenci mogli co tydzień widzieć na półkach coś nowego i kupić za śmiesznie niską cenę.
Rana Plaza to nie pierwsza tego typu katastrofa, ani nie ostatnia. Ale na pewno można ją określić jako punkt przełomowy, bo od tego momentu świat zaczął przyglądać się temu w jakich warunkach produkowane są ubrania, coraz więcej konsumentów pyta #whomademyclothes. To też nie przypadek ani nadużycie, że mówimy o współczesnym niewolnictwie. Duży udział w jego rozwijaniu ma niestety branża odzieżowa. Nie jest tajemnicą, że osoby szyjące nasze ubrania zarabiają tak mało, że nie stać ich na godne życie, ani to że na porządku dziennym jest przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna. Z książki „Slave to Fashion” wiemy, że 21 milionów ludzi na świecie jest ofiarami przymusowej pracy, 168 milionów dzieci pracuje w fabrykach, by wesprzeć swoje rodziny – nie stać ich na edukację. Często w dyskusjach na ten temat pojawia się argument, że przecież dzięki nam – konsumentom – ludzie w Bangladeszu, Birmie, Kambodży mają pracę … w zasadzie powinni być nam wdzięczni Rozprawiłam się z tym w mojej książce- opisuję w niej XIX-wieczne europejskie fabryki, w których warunki były bardzo podobne: dzień pracy trwał 12-16 h, za uchybienia groziły kary cielesne, by obniżyć koszty produkcji zatrudniano kobiety i dzieci ( w fabrykach włókienniczych od 5 roku życia, w kopalniach od 7-go). Nastąpiła zmiana, wprowadzono przepisy, które zadbały o ludzi… Domagajmy się zmian tam gdzie szyte są nasze ubrania. Ponizej zamieszczem fragment z książki Marek Rabij „Życie na miarę”:
„Nie wiem po co naprawdę przyjechałeś do Bandladeszu. Jeśli z dobrymi intencjami, zaklinam Cię wysłuchaj mnie. Nie chcemy litości. (…) Nie prosimy też o jałmużnę, dopóki jeszcze potrafimy zarobić na kolację. Naprawdę potrzebujemy jedynie waszej uwagi. Nie chcę nawet myśleć, że zdajecie sobie sprawę z tego, jak tu się żyje, albo uważacie, że pogodziliśmy się ze swoim losem. Musielibyście być naprawdę złymi ludźmi, aby tak sądzić” tak zaczyna się książka, którą Wam bardzo, bardzo polecam.